Relacja z podróży:
-
NA ZAKONCZENIE…
Kilka faktów z podróży: Czas trwania: 540 dni Dystans przejechany rowerem: 26 563 kilometry Liczba odwiedzonych krajów: 10 Największa wysokość na którą wjechaliśmy rowerem: 5000 m n.p.m (Boliwia) Największa wysokość pokonana pieszo: 5800 m n.p.m (wul...
-
Salvador – kiedy kończy się droga… 23-26.09.2012
To był już właściwe koniec… Wjechaliśmy do Salvadoru i pętla na mapie naszej podróży się zamknęła. Po 540 dniach wyprawy, wróciliśmy dokładnie w to samo miejsce, z którego wyruszaliśmy półtora roku temu. Przez ten czas dawaliśmy z siebie wszystko i t...
-
Ostatnie dni w drodze 12- 22.09.2012
Droga prowadziła wśród eukaliptusowych i sosnowych lasów oraz pośród krzewów i drzew, z których wiele obsypanych było żółtymi i fioletowymi kwiatami. W Brazylii rozkwitała wiosna. Słońce chyliło się ku zachodowi a w powietrzu unosił się nieznany, int...
-
Przez Uberlandię i Vario de Minas – naznaczeni trudami podróży 1-11.09.2012
Coraz bardziej odczuwaliśmy zmęczenie długą wędrówką. Niełatwe tereny do jazdy w Brazylii w połączeniu z wysokimi temperaturami eksploatowały nas jeszcze mocniej. Ogromny przejechany dystans i stosunkowo niewielka liczba dni odpoczynku podczas wypraw...
-
25 tysięcy kilometrów w drodze do Parnaiby 22-31.08.2012
Wdawało nam się, że każda noga waży co najmniej tonę! Powietrze było gorące a ciśnienie zbyt niskie. Droga do Campo Grande wciąż prowadziła wzdłuż obrzeży Pantanalu. To była strefa śmierci… Trzy szare, nieruchome sylwetki, tkwiły na poboczu w pełnym ...
-
W Pantanalu – kajmany, kapibary i moskity 🙂 13 – 21.08.2012
Ciężkie, duszne i gorące powietrze, przepełnione sennym brzęczeniem owadów zdawało się zastygnąć w bezruchu. Bezlitosne słońce, które od wielu dni niepodzielnie władało lazurowym niebem powoli wędrowało jednak w stronę horyzontu. Nadszedł wreszcie ni...
-
Bonito i nurkowanie Succuri 6.08-12.08.2012
Jechaliśmy drogą w palącym słońcu, przy której nie było drzew ani odrobiny cienia. Ruch był niewielki a popołudnie tak senne i leniwe, że wydawało się jakby czas przestał płynąć. Sporadyczne podmuchy wiatru wprawiały w ruch ziarenka kukurydzy, leżące...
-
Z Conception do J. P. Caballero – zdjęcia, wywiady i przymusowa zmiana planów 30.07 – 6.08.2012
Kilkudniowy odpoczynek nas rozleniwił i Park Cerro Cora opuszczaliśmy dopiero w południe. Drogą, którą tu przybyliśmy trzeba było wrócić do skrzyżowania w Yby-Yau i ruszyć w przeciwną stronę w kierunku miasta Conception. Po obu stronach jezdni wciąż ...
-
Cerro Cora – czas na odpoczynek 22-29.07.2012
W Curuguaty nie zatrzymaliśmy się na dłużej. Pokręciliśmy się trochę po miasteczku, poszliśmy do kafejki internetowej a następnego dnia ruszyliśmy w dalszą drogę. Przed podróżą do miasta Conception zamierzaliśmy odwiedzić Park Cerro Core aby pozwolić...
-
Do Curuguaty 18-21.07.2012
Paragwaj nie jest krajem zbyt popularnym turystycznie a to zasadnicza różnica, mająca wpływ na charakter podróżowania. Nie zmierzaliśmy do żadnych konkretnych turystycznych atrakcji, co nie znaczy, że kraj takowych wcale nie posiada. Do najciekawszyc...
-
Hernandarias i tama Itaipu – pożegnanie z Argentyną i pierwsze dni w Paragwaju 17-18.07.2012
Po ponad sześciu miesiącach spędzonych w Argentynie, z krótkimi tylko przerwami na wypady do Chile, przyszedł dzień, w którym byliśmy gotowi na opuszczenie tego kraju. To był dzień pełen wyzwań i zmieniających się uczuć od zaciekawienia i dreszczyku ...
-
Wodospady Iguazu 15.07.2012
Zdecydowanie nie kochamy tłumów i przeludnionych miast. Jesteśmy natomiast ciekawi świata, dlatego zwykle zbaczamy z utartych ścieżek, często włóczymy się po odludnych terenach a niedostępne zakamarki zawsze nas intrygowały. Uwielbiamy kontakt z przy...
-
Puerto Iguazu – wielkie starcie „my kontra dętka” 9-16.07.2012
Droga do Iguazu wystawiła naszą cierpliwość na wielką próbę. Trudności, z którymi musieliśmy sobie radzić w ciągu wielu miesięcy podróży, wykształciły w nas mocno opanowaną postawę i kreatywne podejście do wszelakich problemów. Mówiąc wprost nie prze...
-
Obera i pożegnanie z pampą 28.06-8.07.2012
Czas odliczał już dni do końca naszej podróży i po leniuchowaniu u Nelsona i Teresity, trzeba było ruszać w dalszą drogę. Przy wyjeździe z miasta spotkaliśmy miejscowego rowerzystę, który opowiadał nam o tym jak bardzo marzy mu się polska przyczepka ...
-
Chajari – na świecie wciąż jest wielu wspaniałych ludzi.
Ludzie spotkani w drodze stanowią wyjątkowy rozdział w podróży. Szczególnie takiej, kiedy jest się bardzo daleko od domu i wszystkiego, co się zna i kiedy jest się zdanym praktycznie wyłącznie na siebie. Wbrew temu, co twierdzą niektórzy chyba nazbyt...
-
Krótka wycieczka do Urugwaju 16-24.06.2012
Niełatwo było dotrzeć do Urugwaju. Zupełnie jakby Argentyna, w której przebywaliśmy już od wielu miesięcy, przejęła nad nami władanie i nie chciała nas wypuścić. A my właśnie czuliśmy potrzebę odmiany i choć Patagonia definitywnie się skończyła, potr...
-
W kierunku mostu na Paranie – omijając Buenos Aires szerokim łukiem! 6.06 – 15.06.2012
Okolice Buenos Aires to jedno z najbardziej koszmarnych miejsc dla rowerzysty! Wiedzieliśmy o tym doskonale i dlatego postanowiliśmy trzymać się z dala od tego miasta – molocha i ominąć je w bezpiecznej odległości. Niestety, mimo próby objechan...
-
Santa Rosa. Ostatnie dni zmagania się z Patagonią. 25.05-5.06.2012
Santa Rosa nie jest miasteczkiem, o którym można by powiedzieć, że czymś specjalnym się wyróżnia, nie ma też większych turystycznych atrakcji. Jednak dla nas było to jedno z przełomowych miejsc w podróży i tak je zapamiętaliśmy. Miasto to znajduje s...
-
Las Grutas – dwadzieścia tysięcy kilometrów rowerowej wędrówki 🙂 21-25.05.2012
Uświadomiliśmy sobie, że minęły już ponad trzy miesiące od momentu jak wjechaliśmy do Patagonii i zaczęliśmy naszą rowerową przeprawę przez wietrzną, bezludną pampę! W Polsce nieraz czytywaliśmy wspomnienia innych rowerzystów podróżujących przez Pata...
-
Do Puerto Madryn – uciekając przed zimą. 11-20.05.2012
Wyjeżdżając z miejscowości Perito Moreno podjęliśmy decyzję o ostatecznym opuszczeniu RN 40 czyli legendarnej Ruta quarenta, która wiedzie z północy na południe Argentyny. Kiedy dotarliśmy do skrzyżowania za miasteczkiem, natknęliśmy się na kontrolę ...
-
Zagubieni w czasie i przestrzeni – pedałując do Perito Moreno 29.04 – 10.05. 2012
Wcześnie rano opuszczaliśmy El Chalten, zadowoleni, że Patagonia pokazała nam się również ze swojej piękniejszej strony. Po ośmiu dniach ślicznej, słonecznej pogody i niemalże bez wiatru (!) byliśmy przygotowani na rewanż. Wiedzieliśmy, że Patagonia ...
-
El Chalten – najpiękniejsze chwile w Patagonii 22.04- 29.04.2012
Następnego dnia po wycieczce do lodowca, stała się, rzecz zupełnie niezwykła i niespodziewana . Wiatr, który słyszeliśmy każdego dnia i każdej nocy od ponad dwóch miesięcy nagle ucichł! W dodatku pogoda wciąż była przepiękna! Od momentu wjechania do ...
-
El Calafate – wyspa na ocenie pampy i magiczny urok lodowca Perito Moreno 13.04 – 22.04.2012
Z Puerto Natales nasza droga wiodła na północ. Wciąż toczyliśmy zawzięte zmagania z wiatrem i nawracającym deszczem a do tego zimno stawało się coraz bardziej dokuczliwe. W końcu zbliżaliśmy się do lodowców a w Patagonii chyba już powoli nadchodziła ...
-
Do Puerto Natales – szkoły przetrwania ciąg dalszy… 5.04- 12.04.2012
Rozpoczynał się kolejny tydzień naszego pedałowania przez zimną, jesienną Patagonię. Zazdrościliśmy tym, którzy w tej niegościnnej krainie mieli szczęście przebywać latem lub wiosną, kiedy jest cieplej a niebo wciąż nie jest zakryte chmurami, przynos...
-
Droga powrotna – Tierra del Fuego po raz drugi 25.o3-4.04.2012
Świadomość, że czeka nas jeszcze wiele tygodni jazdy przez bezludne, zimne i wietrzne pustkowia pojawiała się złowieszczo w naszych głowach we wszystkich najtrudniejszych momentach. Oprócz wysiłku fizycznego, jaki wkładaliśmy w codzienne pedałowanie ...
-
Koniec świata w Ushuaia 19- 25.03.2012
Ciepły posiłek, nocleg w zacisznym miejscu i gorąca kąpiel u przyjacielskiej argentyńskiej rodzinki postawiły nas na nogi. Rano zjedliśmy śniadanko w ciepłej kuchni a gospodyni wyprała nam rzeczy w pralce, przygotowała przepyszny obiad po czym wszysc...
-
Ziemia Ognista – kraina wiatru (dorga do Rio Grande) 15.03 – 18.03
Isla Grande de Tierra del Fuego czyli Ziemia Ognista jest wyspą, którą cieśnina Magellana odziela od stałego lądu. To właśnie tu znajduje się legendarne miasteczko Ushuaia, zwane przez podróżników „końcem świata”. Podobno nazwę nadał wyspie Magellan,...
-
Jak spotkaliśmy Cezara i zamiast w Rio Mayo znaleźliśmy się w Rio Gallegos… 10 – 14.03.2011
Pewnego dnia, wiele lat temu, w jakimś pięknie wydanym albumie zobaczyliśmy zdjęcie lodowca Perito Moreno i oboje bardzo zapragnęliśmy go zobaczyć. Tak właśnie powstało jedno z naszych marzeń – które inspirowało nas do tej podróży. Teraz byliśmy gdzi...
-
Kilka słonecznych chwil w Bariloche i El Bolsom 4.03-9.03.2012
Niestety „lepsze jutro” nieprędko nadeszło. Na opuszczonym kampingu obudził nas deszcz, który lał z kilkoma krótkimi przerwami przez cały dzień i następną noc. Pozostawało tylko siedzieć i czekać na poprawę, gdyż nasze przemoczone ubrania nie pozwala...
-
Koniec lata w Argentynie. Podróż drogą „Siedmiu Jezior” do Villa La Angostura 24.02-3.03.2012
Wciąż inspirowało nas płynące z głębi serca pragnienie poznawania świata. Nie zmniejszało się mimo przybywających na naszym liczniku kilometrów i dziur w ubraniach i mimo widocznych na twarzach i rowerze trudów związanych z wielomiesięczną podróżą. C...
-
Witaj Patagonio! 17-23.02.2012
Pogoda stała się burzowa. W ciągu dnia wciąż było bardzo ciepło lecz wieczory zrobiły się chłodniejsze a popołudniami nad kampingiem przechodziły nawałnice. Blask słońca był jakby delikatniejszy a cienie zdawały się dłuższe. Powiewy wiatru na pampie ...
-
Kosmiczne poidła dla krów w Malargue 🙂 8-15.02.2012
Jechaliśmy więc dalej wciąż na południe Argentyny. Ponad nami było błękitne, bezchmurne niebo, koła naszego pojazdu toczyły się miarowo po asfalcie napędzane nadwątloną już nieco siłą naszych mięśni. Trudy jazdy przez ostatnie miesiące, kiedy żywiliś...
-
Jak dotarliśmy do Mendozy i dlaczego jej nie polubiliśmy 24.01 – 7.02
Dalsza droga, po przez plantacje winorośli ,wiodła nas w kierunku Mendozy. Pagórkowata, trochę w górę, trochę w dół. Przejechaliśmy mniej więcej 50 km, kiedy skończył się asfalt a ponieważ nie mieliśmy specjalnej ochoty tłuc się po wertepach w kurzu,...
-
Na pustkowiach żyją legendy
Argentyna to ogromny kraj z wielkimi otwarymi przestrzeniami, które już zdążyliśmy polubić w trakcie naszej podróży. Mieliśmy świadomość, że będzie nam brakowało takich rozległych, niezamieszkałych terenów po powrocie do Polski. Przemierzając ten kra...
-
W Cafayate, gdzie wino piją… 20.01.2012 – 23.01.2012
Wyjechaliśmy po śniadaniu z kempingu, jednak w drodze musieliśmy ponownie wstąpić do marketu, gdyż podczas pakowania rozpadły się gumy do spinania bagaży i trzeba było kupić nowe. A w markecie, jak to w markecie – nie wiadomo dlaczego zawsze cz...
-
Przez góry do Argentyny. Salta. 7.01 – 19.01.2012
Znowu w góry? Tak, wiem – niektórzy powiedzą, że to już nudne ( do czytania przynajmniej). Może i będą mieli rację. Ale żeby dostać się do Argentyny znów musieliśmy przejechać przez Andy i oczywiście znów dostaliśmy niezłą szkołę, żeby przypadkiem ni...
-
Niezwykły świat Eduardo Avaroa 27.12.2011-6.01.2012
Odkryliśmy jeden z podróżniczych krańców świata! Ukryty w południowym zakątku Boliwii pełen zachwycających krajobrazów Rezerwat Eduardo Avaroa. Na naszym tandemie przemierzyliśmy piaszczystą drogą obszar od Laguny Verde do Laguny Colorada i był to d...
-
Wigilia w Calamie 21.12 – 26.12.2011
Droga z Ollague prowadzi do Calamy, jedynego większego miasta w pobliżu granicy z Boliwią. Wiedzie przez pustkowia, gdzie nie ma wsi ani sklepików lecz solne pustynie, wulkany i małe słone jeziorka. Wkrótce skończyły się resztki asfaltu i znów musiel...
-
Ollague – zajrzeć w paszczę bestii… 18 – 20.12.2011
Oddaliśmy klucz do hostalu i ruszyliśmy w stronę Ollague w Chile. Po drodze na „ziemi niczyjej”, pomiędzy dwoma przejściami granicznymi odbywał się niedzielny rynek, na którym Boliwijczycy sprzedawali różności a mieszkańcy Ollague wędrowali po zakupy...
-
Jak na „naleśnikowo – makaronowej diecie” przez boliwijskie pustkowia zmierzaliśmy do Avaroa 12.12 – 17.12.2011
Obudził nas kolejny, słoneczny ranek na Salar de Uyuni. Wstaliśmy dosyć wcześnie, żeby zdążyć dojechać do skraju pustyni zanim wiatr zacznie być mocno dokuczliwy. Zjedliśmy resztki jedzenia jakie nam jeszcze zostały i ruszyliśmy w drogę. Trzeba było ...
-
Salar de Uyuni – poczuć klimat pustyni… 10.12 – 12.12.2011
Przejechanie największej pustyni solnej na świecie rowerem nie stanowi właściwie większej trudności. Zdecydowanie większe wyzwanie stanowi dotarcie do niej piaszczystą drogą, szczególnie kiedy nie podąża się utartym szlakiem i podróżuje tandemem. Jed...
-
Droga do Salinas Garcia de Mendoza 3.12 – 9.12.2011
Przez Altiplano Wyjazd z La Paz nieźle daje popalić. Miasto położone jest w dolinie, co oznacza, że po długim zjeździe tyle samo trzeba podjechać do góry (czy aby na pewno? Moglibyśmy przysiąc, że w górę jest więcej niż w dół : ) A drogi bywają tu wy...
-
Boliwia deszczową porą. Copacabana – La Paz 29.11 – 2.12.2011
Do granicy dotarliśmy około 14.00. Droga bez większego ruchu, jak na głębokiej prowincji i mała wioska. Jedynie jakiś turystyczny autobus i przemykające raz po raz „białe gęby”, świadczą o tym, że trafiliśmy we właściwe miejsce. Formalności załatwia ...
-
Trekking na Roraimę czyli Polacy twardzi są …
Nasza znajoma opowiadała nam kiedyś, jak to będąc w podróży usłyszała od tubylca w jakimś hotelu, że Polacy twardzi są, bo zawsze sami noszą swoje bagaże. Nie miała ochoty wyjaśniać, że to wynika z niezamożności narodu, więc tylko uśmiechnęła się i p...
-
Santa Elena de Uarien 03.07 – 07.07.2011
Nasz entuzjazm z powodu bezproblemowego wjazdu do Wenezueli nie trwał jednak długo. Ledwo przejechaliśmy kilka kilometrów od granicy aż tu nagle zgrzyt, traaaach! O nie czyżby to łańcuch urwał kolejną przerzutkę?! Przecież nam to się nie mogło przyda...
-
BR 174 – kierunek Wenezuela 19.06 -3.07.2011
Statek przypłynął do Manaus ok. godz. 11.00. Wysiedliśmy w porcie nieco zakręceni i bez mapy. Natychmiast wkroczyliśmy z sennej i leniwej atmosfery na statku w gwar wielkiego miasta, jakim jest Manaus liczące ponad milion mieszkańców. Nie ma tu absol...
-
Promem do Manaus 16.06 – 18.06.2011
Rano, po zjedzeniu śniadania wspólnie z Krzyśkiem, wskoczyliśmy na rower i ruszyliśmy w drogę do Santarem. Jazda nie szła nam tak sprawnie jak powinna. Przerzutka nie działała jak należy a w dodatku na przyczepce wieźliśmy duży plecak, który chcieliś...
-
Alter do Chao 9.06-16.06
Noclegu w przyzwoitej cenie nie musieliśmy szukać. Właściwie to on nas znalazł 🙂 Gdy szliśmy główną drogą do miasteczka z naszym rowerem, rozglądając się za jakimś campingiem, zagadnął nas właściciel Albergue de Floresta zapraszając do swojego przyby...
-
Transamazonica 5.06 – 7.06
W Marabie od razu trafiliśmy na dworzec autobusowy. Przemek poszedł na zwiad i dowiedział się, że jakiś bus jedzie do Santarem następnego dnia o godzinie 5.00 rano. Kierowca zaproponował nam, że możemy postawić namiot na tyłach dworca. Ponieważ dotar...
-
W stronę Maraby 19.05 – 4.06
Prawdopodobnie niektórzy będą się zastanawiać dlaczego do Maraby, a nie do Belem. Są dwa powody: po pierwsze to oczywiście koszty. Chcemy zobaczyć miasto Santarem i zatrzymać się na kilka dni w niewielkim miasteczku Alter Do Chao, podobno spokojnym i...
-
Barreirinhas 14.05-19.05.2011
Barreirinhas jest małym, turystycznym miasteczkiem. Mieszkańcy w dużej mierze żyją z turystów, prowadząc pousady, biura turystyczne, restauracje lub sklepy z pamiątkami. Największym atutem Barreirinhas jest to, że znajduje się bardzo blisko Parque Na...
-
Jak z Coelho Neto dotarliśmy do Barreirinhas 7.05 – 13.05
Przywitała nas ładna pogoda, słońce kryło się za chmurami i nie było aż tak gorąco ale nie specjalnie chciało nam się wstawać. Zanim się spakowaliśmy i najedliśmy już była 10.30. W końcu ruszyliśmy w drogę. Około południa zatrzymaliśmy się na stacji ...
-
Buritirama – Teresina. Klątwa Schwalbe trwa! 3.05-5.05
Następnego dnia Przemek poszedł do sklepu rowerowego. Niestety oczywiście opony 28 cali nie było, a ponieważ starej w żaden sposób nie dało się już połatać trzeba było zmienić koło… Przemek kupił obręcz w rozmiarze 26 cali, oponę i szprychy. Wybór s...
-
Z Xique-Xique do Buritirama czyli „kto drogę prostuje ten potem żałuje …” 29.04 – 3.05
Od samego rana przywitało nas słońce w pełni. Przemek zajął się, nie wiadomo którą już z kolei, naprawą koła. Ja natomiast małą przepierką naszych ubrań, które zresztą zaraz założyliśmy na siebie i zanim zdążyliśmy się spakować były już suche. W mias...
-
Droga z Lencois do Xique – Xique 25.04 – 28.04
Zaraz po 5 dniach odpoczynku zaczęła się ciężka jazda. Postanowiliśmy pojechać do miejscowości Xique – Xique, położonej koło największego jeziora w Brazylii i przepłynąć promem na drugą stronę, żeby skrócić sobie trochę drogę. Jakieś zapytane osoby p...
-
Życzenia wielkanocne
Najlepsze zyczenia Wielkanocne. Oto nasze jajka wielkanocne po brazylijsku 🙂...
-
Lencois 20 – 24.04
Dojazd do Lencois zajął nam dwa dni. Jechaliśmy szosą wzdłuż granicy Parku Chapada Diamantina, na której wciąż powtarzał się schemat „pod górkę i zjazd”. Nieźle nas to wymęczyło, tym bardziej, że odczuwaliśmy już od kilku dni wyraźny spadek formy z p...
-
W drodze do Andarai – pokonać błoto i glinę na cerowanej oponie? 16-19.04.2011
Na zeszytej oponie przejechaliśmy tego dnia ponad 50 km! Rano zjedliśmy śniadanie i umyliśmy się w rodzinnej umywalni. Był to gliniany „jakby domek” z zasłoną, gdzie polewaliśmy się wodą z miski, uczynnie przyniesioną przez gospodarza. Al...
-
Jaguaquara – Maracas (dlaczego zawiedliśmy się na oponie Schwalbe) 13.04 – 15.04
Minęliśmy Santa Ines i po raz kolejny podczas przejazdu przez miasteczko wzbudzaliśmy sensację. Widzieliśmy dokładnie jak lokalni gapie bacznie nas obserwują 🙂 Wciąż jeszcze mamy pewien uraz po kradzieży aparatu, który straciliśmy w Salvadorze i n...
-
Z Salvadoru do Laje – początki bywają trudne… 9.04 – 12.04. 2011
Przejazd do Salvadoru to była, krótko mówiąc, prawdziwa męka. Upał przy nagrzanej słońcem szosie sięgał niemalże 50 stopni! Wielokrotnie musieliśmy przystawać w cieniu i oblewać się wodą gdyż najzwyczajniej brakowało nam sił. Jeszcze gorzej było kied...
-
Itapoa (okolice Salvadoru) – tutaj zaczyna się przygoda! 6.04 – 8.04
Kiedyś wymarzyliśmy sobie wielką rowerową podróż! Przepełniał nas entuzjazm choć nasz budżet był dosyć ograniczony a rower, który czekał spakowany w pudle nie był sprzętem z najwyższej półki. Ruszyliśmy w drogę, nie przejmując się nachodzącymi nas c...